Kolejny, ostatni już dzień wyzwania u Uli.
Utrata pracy, odejście ukochanej osoby, wiadomość o ciężkiej chorobie to zdarzenia ekstremalne, wręcz traumatyczne. Każdy przeżywa taką traumę inaczej. Jedni się poddają, inni walczą. Poniżej znajdziecie fragment wywiadu, bardzo ciekawego. Zachęcam do lektury.
Utrata pracy, odejście ukochanej osoby, wiadomość o ciężkiej chorobie to zdarzenia ekstremalne, wręcz traumatyczne. Każdy przeżywa taką traumę inaczej. Jedni się poddają, inni walczą. Poniżej znajdziecie fragment wywiadu, bardzo ciekawego. Zachęcam do lektury.
Reakcja na stres jest zawsze indywidualna. To samo zdarzenie u jednej osoby wywołuje potężny stres, podczas gdy na innej nie robi aż takiego wrażenia. Dzieje się tak, ponieważ to nie sama obiektywna sytuacja wywołuje stres. Jego przyczyną jest znaczenie, jakie nadajemy tej sytuacji, jak o niej myślimy – pozytywnie czy negatywnie. Zwolniono nas z pracy… Możemy powiedzieć: „to dobrze, nie doceniano mnie, znajdę coś lepszego”. Albo przyjmujemy inną postawę: „nie znajdę innej pracy, bo jestem do niczego”.
Od czego zależy nasze nastawienie do traumatycznej sytuacji?
Od naszych przekonań, wartości, wychowania, temperamentu, światopoglądu, czyli w dużym skrócie od osobowości. Bardziej podatne na stres są osoby niecierpliwe, nieśmiałe, żyjące w pośpiechu, biorące na siebie zbyt wiele obowiązków, za wszelką cenę dążące do celu oraz takie, które unikają prawdy o swoim życiu i budują nierealny obraz siebie i swojego świata. Stres rodzi się z konfliktów życiowych, stanów niepewności i tłumionych uczuć. Człowiek z kompleksem staje się drażliwy, wrażliwy na krytykę, jest bezsilny wobec otoczenia i świata, a więc bardziej zestresowany. Ze stresem radzą sobie lepiej osoby o pogodnym usposobieniu, przyjaźnie nastawione do świata, zmierzające do celu bez bezsensownej walki. Takie, które nie martwią się na zapas, tylko realnie reagują na sytuacje trudne i są świadome swoich zasobów i deficytów psychofizycznych.
Od czego zależy siła naszej reakcji na stres?
Najtrudniejsze do pokonania i przetrwania są sytuacje, które odbierają nam nie tylko jedną cenioną wartość, np. pracę czy kochanego człowieka, ale te, które wytrącają nas z dotychczasowych ról. Gdy dowiadujemy się o poważnej chorobie, osobistą tragedią jest nie tylko świadomość utraty zdrowia. Przygnębia nas i przeraża brak kontroli nad ciałem. Nie możemy chodzić do pracy, mimo że to była ważna część codzienności. Przestajemy być atrakcyjnym partnerem seksualnym, bo choroba odbiera siły. Nie poświęcamy już dzieciom czy przyjaciołom tyle uwagi, co kiedyś. Wypadamy z ważnych ról, które pozwalały nam budować własną wartość. Mówienie takiej osobie, że najważniejsze teraz jest to, aby wyzdrowiała, wcale nie pomaga. Odzyskanie zdrowia jest ważne, ale te inne drobne elementy były przecież integralną częścią życia, często stanowiły jego sens. Teraz ich nie ma. Jest pustka, którą można nazwać żałobą.
Co utrata zdrowia ma wspólnego z żałobą?
Każde cierpienie wywołane dużą stratą to żałoba, chociaż na co dzień używamy tego określenia tylko w przypadku śmierci bliskich osób. W innych sytuacjach zwykle mówimy: „jest mi przykro, jestem zawiedziona, rozżalona”. Ale emocjonalnie i psychicznie przeżywamy – chociaż w różnym nasileniu – to samo, co po utracie kogoś dla nas ważnego.
Jak przeszłość wpływa na naszą postawę w trudnych chwilach?
Jest wiele takich przyczyn, ale jedną z ważniejszych jest dom, atmosfera, w której kształtowała się nasza psychika, stosunek bliskich wobec trudnych zdarzeń, to, jak nas traktowano w dzieciństwie. Jeżeli rodzice stale nas do czegoś zniechęcali, krytykowali, to nie wyrobiły się w nas prawidłowe mechanizmy radzenia sobie w trudnych chwilach. Jeśli matka wciąż powtarzała: „ja sobie nie radzę, dłużej nie wytrzymam, umrę przez to wszystko”, to może się zdarzyć, że nieświadomie przejmiemy taką samą postawę i przeniesiemy ją do swojego życia. Podobnie jak ona, będziemy bezradne, lękliwe, niezaradne. Staniemy się osobami, dla których szklanka zawsze będzie do połowy pusta.
Trudno się uwolnić od tego emocjonalnego naznaczenia?
Czasem jest to wręcz niemożliwe. Ale człowiek powinien pielęgnować w sobie poczucie pewności, że to, co go spotyka – pomimo swojego ciężaru – ma sens. Trzeba przyjąć jako fakt daną sytuację, następnie w sposób świadomy uruchomić swoje zasoby zaradcze, stawić czoła wyzwaniu i widzieć w swoich działaniach sens. Taka postawa pozwala pokonywać trudności, dzieląc je na etapy, nad którymi w danym momencie realnie możemy zapanować. Małe zwycięstwa pozwalają działać – człowiek zyskuje świadomość kontroli nad swoim życiem, a to znacznie zmniejsza stres.
Istnieje jakiś schemat naszych reakcji na stratę?
Każdy reaguje indywidualnie, ale pewne reakcje emocjonalne są nam dane w podobny sposób. Gdy spotyka mnie coś, czego się nie spodziewałam i co narusza porządek, poczucie bezpieczeństwa, niezależnie od tego, jak to będziemy rozumieli, pierwszą reakcją jest szok i niedowierzanie: „to nie może być prawdą, to zaraz minie”. W jakimś sensie mamy przecież ustalony obraz świata, a nieoczekiwana sytuacja zagraża podstawowym założeniom, według których budujemy nasze poczucie bezpieczeństwa i magicznie wierzymy w ciągłość i przewidywalność naszego życia. Właśnie dlatego w sytuacji, która narusza nasze poczucie bezpieczeństwa, nierzadko uruchamiany mechanizm obronny, zwany zaprzeczeniem. Nie dopuszczamy do świadomości tego, co się wydarzyło, i w tym pierwszym momencie pomaga to nam zredukować napięcie. Problem zaczyna się, gdy mechanizm zaprzeczenia działa długo i nie mamy kontaktu z tym, co dzieje się w naszym życiu. W takiej sytuacji nie redukujemy już stresu, a wręcz odwrotnie – jeszcze bardziej go pogłębiamy.
Jeśli macie ochotę przeczytać dalszą część zajrzyjcie tutaj.
Jak to jest u Was? Mieliście w życiu trudne chwile? Jak sobie z nimi poradziliście? Czy to takie proste podnieść się z żałoby?