Teraz Oli jest już coraz częściej i dłużej na budowie. Ma już gdzie biegać i może nawet trochę pomóc zbierając zdemontowane z szalunku nakrętki czy też podając młotek, który zresztą jest jego ulubionym narzędziem. Jedyną rzeczą jaka może go odciągnąć od budowy jest posiłek. Kiedy już dopadnie go głód rzuca wszystko i idzie do domu jeść. Nieraz nie zdążę mu zdjąć butów a on już wyjmuje łyżkę albo talerz z szafki.
Jupi! Mamy już wylaną podłogę piwnicy i ściany do wysokości okien. Powoli nasz dom zaczyna być widoczny. Etap prac ziemnych trwał bardzo długo a efekty nie były zbyt zauważalne. Teraz wszyscy bardzo się cieszymy z postępów i już planujemy kolejne prace. Zakończenie tego etapu dało na wszystkim wielkiego „powera”!
Niewątpliwie budowa domu to ciężka praca i ogrom stresu, jednak dzięki niej mamy równie duże poczucie spełnienia i radości. Z każdym dniem, z każdym wkręconym wkrętem czy z każdym metrem kwadratowym betonu jesteśmy coraz bliżej własnych czterech kątów. To piękne kiedy nasze marzenia udaje się realizować.
Oczywiście, ktoś mógłby stwierdzić, że przecież moglibyśmy skorzystać z oferty takiej firmy jak http://urzadzamypodklucz.pl/ zajmującej się projektowaniem, wykańczaniem i wyposażaniem wnętrz. Jednak wiąże się to z dodatkowymi kosztami. Kiedy ma się tatę stolarza i męża, który nie raz pomagał swojemu tacie, który jest budowlańcem, to grzechem byłoby z ich umiejętności nie skorzystać, więc wszystko co możemy staramy się robić sami. Ja podziwiam moich chłopaków za to ile mają siły. Do obiadu pracują a po obiedzie ruszają na budowę i kończą tam pracę nie raz grubo w nocy.
A jak jest u Was? Macie już swój własny kąt. A może jesteście w trakcie budowy lub urządzania mieszkania? Opowiadajcie!