Z poradnikami bywa różnie. Jedni je kochają, a inny omijają szerokim łukiem. Ja jestem gdzieś pośrodku. Co prawda nie jest to mój ulubiony rodzaj książek, ale od czasu do czasu po nie sięgam. Czasem szukam rozwiązania jakiegoś problemu, innym razem z ciekawości, zdarza się również, że czytam je, ponieważ nie mam akurat nic lepszego pod ręką.
Po książkę Szczęśliwe dziecko, czyli jak uniknąć najczęstszych błędów wychowawczych sięgnęłam, ponieważ jej autorkę, Aleksandrę Piotrowską, znam bardzo dobrze z programu Dzień Dobry TVN i nie przypominam sobie, żebym nie zgadzała się z jej wypowiedziami. Jakby na to nie patrzeć to książka już na wstępie miała wielkiego plusa i chętnie zaczęłam ją czytać.
Zabrałam się do niej jak do kolejnego poradnika pełnego złotych rad z kategorii Jak perfekcyjnie wychować swoje dziecko. Muszę tu wspomnieć, że nie znoszę wręcz, jak ktoś próbuje przeżyć moje życie za mnie i uważa, że wszystko wie lepiej niż ja, szczególnie kiedy chodzi o wychowanie mojego dziecka. Ciśnienie mi rośnie, kiedy kolejna osoba chce mnie uczyć o tym, co mam robić, aby moje dziecko było szczęśliwe, zdrowe i mądre. Ludzie zacznijcie żyć swoim życiem, a nie wtrącać swoje trzy grosze w życie każdej napotkanej osobie.
Trochę jadem poplułam, więc wracam do tematu. Ta książka to nie jest poradnik. Ba! Nie znajdziecie tu też jednoznacznych odpowiedzi na pytania nurtujące praktycznie wszystkich rodziców. W pewnym momencie byłam nawet trochę zła na jej autorki, że zostawiają mnie w sumie z niczym. Nic mnie przecież lektura tej książki nie nauczyła. Nadal nie wiem np. jak skutecznie i szybko odpieluchować Olusia. Czy aby na pewno?
Każdy z nas chce być rodzicem idealnym i zapewnić swojemu dziecku wszystko, co najlepsze. Momentalnie zamieniamy się w wykwalifikowanych psychologów i pedagogów pochłaniając kolejne naukowe artykuły opisujące coraz to nowsze i lepsze metody związane w wychowywaniem i edukacją dziecka. Zaczynamy wariować i gubić się w tych wszystkich badaniach i obserwacjach. Doszukujemy się u naszych dzieci wad rozwojowych i wiecznie kontrolujemy postępy w jego rozwoju.
Ta książka pozwala nam się opamiętać! Stanąć w lustrze, spojrzeć sobie w twarz i powiedzieć głośno: DOŚĆ! Dzięki niej nabierzecie dystansu. Uświadomicie sobie, że to czy jesteście dobrymi rodzicami nie zależy od tego, czy i jak długo Wasze dziecko ssało smoczek, kiedy przestało korzystać z pieluszek czy w jakim tempie i wielu zdobywa dane umiejętności.
Każde dziecko jest inne. Wiecznie to słyszymy, ale niejednokrotnie traktujemy to jako pocieszenie, a nie jako 100% prawdę. Ja, Ty i każdy inny rodzic powinien codziennie rano sobie to powtarzać i w końcu to zrozumieć, że nie ma rad idealnych dotyczących wychowania dziecka. Schematy edukacji i zdobywania nowych umiejętności też można wsadzić gdzieś, bo nie sposób znaleźć dwoje dzieci, które rozwijają się w ten sam sposób.
Ten poradnika to swojego rodzaju lektura obowiązkowa dla każdego rodzica, tak na wszelki wypadek, żeby nie popaść w paranoję i najnormalniej w świecie nie dać się zwariować. Pokazuje ona różne scenariusze, różne przypadki, różne drogi. To którą z nich wybierzecie zależy od Was i nikt za Was nie zdecyduje co musicie zrobić, bo Wasze dziecko znacie najlepiej Wy.
Mnie najbardziej zainteresował rozdział Nocnik, czyli o nauce czystości. Jako nastolatka uwielbiałam czytać Freuda, więc już same wzmianki o jego teorii były dla mnie bardzo wartościowe i przemówiły do mojego rozsądku lepiej niż cokolwiek innego. Oli ma 2,5 roku i nosi pieluszki. Zdarza mu się zasygnalizować potrzeby i skorzystać z nocnika lub toalety. Jednak są to sporadyczne zdarzenia. Czuję presję otoczenia i wieczne pytania, kiedy przestaniemy kupować pieluchy, doprowadzają mnie do szału. Jednak na siłę nie sadzamy Olusia na nocniku czy kibelku. Nie karzemy go, jeśli zsika się w pieluszkę, zamiast zawołać. Za to chwalimy za każdy najmniejszy sukces, ale bez przesadnej euforii. Trochę mnie ta książka uspokoiła w tej sprawie i sprawiła, że być może uda mi się lżej podchodzić do tej kwestii i po prostu dać nam wszystkim na to czas, podejmując jednak próby nauczenia Olusia czystości i zachęcania go do porzucenia pieluszek.
Polecam tę książkę każdemu z Was. To wbrew pozorom lekka i przyjemna lektura, która pozwoli Wam choć trochę spojrzeć na wasze rodzicielskie zmagania z boku. Miłej lektury!