Dzieci uwielbiają marzyć, fantazjować i wymyślać niestworzone historie. Dlatego równie chętnie sięgają po książki pełne niezwykłych istot i nieprawdopodobnych zdarzeń. Dziś, w dniu premiery, opowiem Wam kilka słów O chłopcu, który pływał z piraniami.
Stan to mały, drobnej postury chłopiec, mieszkający w rybackiej wsi o mało porywającej nazwie Rybi Zaułek. To właśnie tutaj zamieszkał po śmierci rodziców z wujkiem Ernie i ciocią Annie. Jego życie płynęło spokojnie do czasu kiedy zamknięto główną fabrykę w mieście a wujek Ernie został bez pracy. Chcąc zadbać o dobro i przyszłość rodziny Ernie wpadł na genialny pomysł i niewiele myśląc, wprowadził go w życie. Od tej pory zwyczajny dom, w jakim mieszkał Stan, zamienił się w pokraczną fabrykę przetwórstwa rybnego. Z czasem z domu zniknęły praktycznie wszelkie meble, a chłopiec zaczął spać w ocalałej komodzie. Wszystkie pokoje wypełniały niesamowite maszyny tworzona przez wujka Erniego. Od tej pory każdy dzień wyglądał tak samo. Pobudka, praca, sen i tak w kółko. Wujek Ernie dorobił się niewielkiej fortuny i był niezwykle dumny ze swojego dokonania.
Nadszedł dzień urodzin chłopca, który już na zawsze odmienił losy tej trójki. Tak, dobrze widzisz, to nie spojler historii, ale krótki wstęp do niej. Jak to możliwe, że Stan z szarej codzienności przeniesie się do świata pełnego niesamowitych ludzi, żyjących kompletnie inaczej niż ci, których znał do tej pory? W jaki sposób znajdzie się w wielkim zbiorniku wodnym wraz z piraniami? Czy nie wyrządzą mu one krzywdy? Kogo spotka na swojej drodze i czy będzie jeszcze kiedyś szczęśliwy ze swoimi przybranymi rodzicami? Jesteście ciekawi? Koniecznie przeczytajcie tę książkę!
Wstęp był dla mnie trochę męczący, ale z każdym kolejnym mini rozdziałem (jest ich 47) historia małego Stana wciągała mnie coraz bardziej. Powiedziałabym, że książka ta jest genialnym wstępem do lektur fantastycznych. Zawiera realistyczne opisy rzeczywistości, jaką znamy pomieszane z pewnymi niezwykłymi zdarzeniami. Wciąga, rozbudza wyobraźnię, bawi, ale i uczy o tym, że warto poszukiwać swojego miejsca na ziemi, swoich pasji. Historia małego Sama pokazuje nam, że w życiu trzeba czasem zaryzykować, podjąć decyzję w bardzo krótkim czasie, choćby dla innych była ona czystym szaleństwem. Jest to również opowieść o przyjaźni, poczuciu głębokiej i silnej więzi z najbliższymi, ale i otwartości na innych ludzi.
Po tej lekturze przez dłuższy czas uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Niektóre zabawne dialogi i zdarzenia w niej opisane zapamiętam na pewno na długo. Jako osoba dorosła pewnie bym po nią nie sięgnęła, ale z czystej ciekawości i na takie książki lubię się czasem skusić. W przyszłości będę mogła z lekkim sercem podsunąć ją do czytania Olusiowi. Poza tym fajnie jest choć przez chwilę znów poczuć się dzieckiem i przeczytać coś lekkiego i zabawnego z lekką nutką moralizatorską, naprawdę delikatną.
Genialny pomysł na prezent dla dzieci w wieku około 10 lat. Ciekawa jestem czy to jedyna pozycja dla dzieci tego autora. Koniecznie muszę to sprawdzić!
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Stron: 264
Okładka: miękka
Wiek: 9+
Okładka: miękka
Wiek: 9+
Cena rynkowa: 24,90 zł
Cena w aros.pl: 17,43 zł
Moja ocena: 9/10
Cena w aros.pl: 17,43 zł
Moja ocena: 9/10