Czas leci nieubłaganie. Minął 16 tydzień tego roku, a dopiero co świętowaliśmy jego początek. Czy wam też dni mijają w takim tempie? Dopiero co był poniedziałek a tu już koniec tygodnia.
Chwilami przeraża mnie to tempo życia. Nie ma dnia ani nawet godziny żebym mogła narzekać na nudę. Zawsze jest coś do zrobienia, ba nawet niekończąca się lista tego co trzeba zrobić. Jak dorzucić do tego jeszcze studia, to już w ogóle nie wiadomo od czego zacząć. Sytuacji nie ułatwia fakt, że Oli nie odstępuje mnie na krok. Nawet do łazienki nie mogę pójść sama. Początkowo było to wręcz urocze, jednak z upływem czasu jest po prostu męczące. Nie mam żalu do Olusia, ani nie jestem na niego z tego powodu zła, po prostu jestem przemęczona. Rozumiem, że potrzebuje bliskości i kontaktu ze mną, jednak to wcale nie ułatwia sprawy. Czasem zastanawiam się jak ja to wszystko jeszcze ogarniam. Dziś po raz pierwszy od niepamiętnych czasów zjadłam spokojnie obiad. Cieszyć się czy płakać?
Czy tylko ja czuję się czasem taka przytłoczona? A może i Wy miewacie takie chwile?