Czas leci nieubłaganie. Za nami już siedem tygodni roku. Gdyby nie to, że jeżdżę do miasta jak zaczynają się promocje gazetkowe po zakupy, czy czasem muszę coś załatwić w określonym terminie, pewnie nawet nie wiedziałabym jaki jest dziś dzień tygodnia. I nie chodzi tu wcale o to, że każdy dzień jest taki sam, wręcz przeciwnie. Po prostu tyle się dzieje, w takim tempie, do tego obowiązków i rzeczy do zrobienia nie ubywa a jest coraz więcej, że dni tygodnia nie mają znaczenia. Jedyne po czym jakoś mogę dojść jaki jest dzień to zwyczaj sprzątania w naszym domu w soboty. Nie wiem czy i wy tak macie, ale często już wydaje mi się, że czas odpocząć i nic nie robić bo wszystko zrobione, siadam i nagle przypomina mi się cała lista zaległych spraw.
Oli coraz więcej umie, coraz więcej rozumie i chętnie poznaje nowe smaki. Nie mam co narzekać, no może poza ciężkimi nocami. Jednak wyrzynające się po kilka na raz zęby i to przez bardzo długi czas, nie należą do rzeczy przyjemnych ani dla Olusia ani dla nas. Do tego mąż się rozchorował i to poważnie. Także męczą się moi mężczyźni i marudni są z tego względu, ale trzeba im to wybaczyć.
W najbliższy weekend znów czeka mnie uczelnia. ostatni semestr na piątym roku to tylko cztery zjazdy, które kończą się już w połowie kwietnia. Potem już tylko obrona.
Jako, że jestem w fazie zaprzyjaźniania się z aparatem, który niedawno dostałam od męża, zdjęcia są coraz lepszej jakości, ale cały czas się uczę i sprawia mi to wiele radości. Uwielbiam fotografię.
Na koniec mała fotorelacja z przytulania się z misiami i pieluszką. 🙂
A co u Was? Jak upływa Wam tydzień? Też macie zawsze tyle do zrobienia co ja i wydaje się Wam, że to nie ma końca?