Przychodzi dzień, kiedy nasze Dziecko zaczyna już samodzielnie podnosić się na kolanach i wstawać, stawiać pierwsze kroki, co prawda niepewnie ale jakże wielką radość sprawia to jemu, nam rodzicom i wszystkim wokół.
Kto z nas nie wyczekuje pierwszych kroczków dziecka, nie dopinguje mu, nie bije brawo?Niejednemu rodzicowi zakręci się nawet łza w oku a uśmiech o mały włos nie poszerzy nam ust. Chcąc pomóc swojemu dziecku rodzice wyszukują i kupują rozmaite gadżety, które pomogą i ułatwią pierwsze próby samodzielnego chodzenia oraz sprawią, że będą one bezpieczniejsze. Gadżetami dużego kalibru jakie możemy bardzo często spotkać są chodziki i pchacze.
Chodziki
O chodzikach i ich szkodliwym wpływie na rozwój dziecka napisano już wiele. My zdecydowanie nie zdecydujemy się na ten zakup. Dlaczego? A to dlatego:
- chodzik pogłębia i utrwala wszelkie wady u dziecka (np. zaburzenia napięcia mięśniowego)
- dzieci używające chodzików uczą się chodu później niż dzieci, które z nich nie korzystają
- kręgosłup dziecka jest nadmiernie obciążany
- mięśnie tułowia nie wzmacniają się w prawidłowy sposób
- zostaje zaburzony rozwój równowagi i koordynacji
Pchacze
I tu niespodzianka. Początkowo uważałam, że żadne „wspomagacze” w nauce chodzenia nie są dziecku potrzebne i tak naprawdę to tylko chwyt marketingowy. Jednak nasłuchałam się i naczytałam tyle pozytywnych opinii i zachwytów rodziców, że zwątpiłam w swoje przekonania. Jakie plusy ma pchacz i co w nim jest takiego, że może sprawić dziecku tyle radości? Jest ich kilka:
- to dziecko decyduje kiedy z niego korzysta
- dziecko skorzysta z niego tylko jeśli będzie na to gotowe rozwojowo
- ciało dziecka i jego ruchy nie są niczym skrępowane
Jest jedno ale… Nie każdy pchacz posiada niezbędne cechy dla bezpiecznego funkcjonowania tego gadżetu. Ze względu na bezpieczeństwo naszego dziecka pchacz nie może być zbyt lekki, jego koła powinny mieć dobrą przyczepność do podłoża oraz rączka powinna być dostosowana do wzrostu dziecka i wystarczająco szeroka.
Zastanawiamy się nad zakupem pchacza. Biorę pod uwagę tylko drewniane. Kocham drewniane zabawki. Oli również. oczywiście oboje nie przekreślamy plastiku, jednak jeśli już mogę wybierać (a jest w czym) to zdecydowanie stawiam na drewno.
Z dostępnych na rynku drewnianych pchaczy wybrałam 5 modeli, które najbardziej odpowiadałyby moim wyobrażeniom o pchaczu idealnym.
A wy? Posiadacie już ten gadżet? A może planujecie jego zakup?
Moje TOP 6 drewnianych pchaczy
Od niedawna należę do BlogoSfery marki Canpol, gdzie blogujące mamy mogą dzieli się ze sobą radami i opiniami, testować produkty marki Canpol babies. Świetna akcja. Już nie mogę się doczekać pierwszych testów, tym bardziej, że znam produkty Canpol i jestem bardzo zadowolona z tych, które posiadamy.